Kilka lat temu przywitały mnie pięknym lazurem nieba,
wówczas wyglądały tak wspaniale i metafizycznie jak z "Pikniku pod wiszącą skałą".
Dzisiaj lampka zgasła jak z niebieskiego szlaku weszliśmy na żółty, do nich wiodący.
Jednak i tak się udało, pomiędzy dwiema burzami.
Poniżej przydrożny ostaniec.
Na koniec coś zabawnego, czyli złapana chwila.
Oczywiście Karkonosze, szlak wiodący od świątyni Wang w Karpaczu.