To powaliło mnie na łopatki, dlatego zajrzałam komuś w okno.
Poczułam się jak podglądacz, jednak nie mogłam się oprzeć.
Okno sięgało moich kolan i znajdowało się na grudziądzkiej starówce.
Prawdziwy Chińczyk mi zapozował.
Później sople w trakcie zjazdu dygnitarzy kościlenych.
... i flisak przy wiślanej (na moich wcześniejszych zdjęciach przy złotej) bramie.
Kocina, która mrozi łapy na śniegu i Wisła w styczniowej krasie.
Na końcu piękno balkonu.