Kilka lat temu przywitały mnie pięknym lazurem nieba,
wówczas wyglądały tak wspaniale i metafizycznie jak z "Pikniku pod wiszącą skałą".
Dzisiaj lampka zgasła jak z niebieskiego szlaku weszliśmy na żółty, do nich wiodący.
Jednak i tak się udało, pomiędzy dwiema burzami.
Poniżej przydrożny ostaniec.
Na koniec coś zabawnego, czyli złapana chwila.
Oczywiście Karkonosze, szlak wiodący od świątyni Wang w Karpaczu.
Lubię to miejsce. Kamienie, skały tej wielkości, wręcz wymagają by się zatrzymać i popatrzeć, dlaczego?
OdpowiedzUsuńMimo pochmurnej pogody,świetne zdjęcia.
OdpowiedzUsuńFaktycznie miałaś szczęście złapać taką chwilę.
Pozdrawiam:)
Excellent captures...thanks for sharing!
OdpowiedzUsuńOd razu poznałem :) Mam zamiar wybrać się tam w przyszłym roku :))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Góry kocham, morze uwielbiam. Fajne kadry i tak sobie myślę bo dopiero co wróciłam z nad morza, że jeszcze w tym roku pojadę w góry i zresetuje się przed powrotem do pracy. Pozdrawiam ciepło :)
OdpowiedzUsuńDziękuję!
OdpowiedzUsuńAby popatrzeć na Pielgrzymy nie można się tylko zatrzymać, niestety chcesz patrzeć musisz się wspinać.
Coś za coś.