Po godzinie spotkałam je już na brzegu.
Ku mojemu zaskoczeniu z wielkim apetytem zajadały grzyby,
które rosły nad stawem.
Czyżby od grzybów karminowa barwa ich dziobów.
😉
Więcej zdjęć nie robiłam,
bo moja wścibskość wyraźnie irytowała ptaki,
dlatego zaczęły na mnie syczeć.
Mogłam powiedzieć tylko smacznego i zmykać.
Hihi Pewnie to była fajna chwila. Jak mogły syczeć, choć w jedzeniu się nie przeszkadza i Ty ładnie to uszanowałaś. Lubię odwiedzać Twój blog, krótkie posty, a jakoś tak zawsze mnie cieszą. Uściski wielkie. :)
OdpowiedzUsuńDzięki, nawet nie pomyślałam, że mogę kogoś ucieszyć. Chwila była niesamowita. Zawsze szanuję zwierzęta, jakby nie było, to my ludzie byliśmy po nich. Jak się włazi do czyjegoś domu, trzeba trzymać się zasad.
UsuńWidziałem raz te czarne łabądki w Londynie, na żywo wyglądają jeszcze bardziej uroczo haha! Pozdrawiam! :)
OdpowiedzUsuńGdzieś już też widziałam, jednak nigdy mi tak nie pozowały. Te jak piszesz były urocze.
Usuń