Tygrys, bo takie jego imię biegł nam na spotkanie jak innym gościom.
Przed drugim covidem było ich w Kazimierzu jak na lekarstwo.
Od razu usadowił się przy kaloryferze przy naszym stoliku.
Pożywił się chętnie razem z nami, następnie opalał się w promieniach październikowego słońca.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz