Sprostowanie do posta.
Nigdy w życiu nie wypuściłabym kota bez zabezpieczenia na balkon.
W tle widać czerwoną smycz uwiązaną do kaloryfera.
Od tygodnia Miłek ma założoną na balkonie siatkę.
Jednak i tak go kontrolujemy, bo lubi gryźć siatkę i rozciągać łapami.
Cudny kiciorek, taki przytulaśny :))
OdpowiedzUsuńZnam takie łapki!
OdpowiedzUsuńMojego kajtka nie wypuszczam na balkon, z poprzednimi kotami było różnie, kotka niestety spadła i na szczęście bez większych obrażeń.Inne koty potrafiły godzinami siedzieć na balkonach. Ta rasa zdaje się nie zwracać uwagi na wysokość..
Cudowne zdjęcie, piękne ujęcia:) Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńHehe dobrze mu :)
OdpowiedzUsuńFajnie sobie usiadł, przeuroczy kotek :)) Gdybym kiedyś miał kota to tylko takiegovjak ten...
OdpowiedzUsuńTo pierwszy rasowy kot jaki mam i to zupełnie przez przypadek. Jest inny od dachowców, ale nie mniej kochany.
OdpowiedzUsuńMoje wszystkie koty nie zwracają uwagi na wysokość, jednak ja tak. Kiedyś żółw mi spadł z balkony, bo nas przechytrzył mimo zabezpieczenia. Na szczęście przeżył i jest z nami już 20 lata.
Ja jednak wolę chuchać na zimne.
Dzięki za zainteresowanie.
Ot, takie małe balansowanie na barierce... ;-) Może akurat się nie wypadnie... ;-) Tymek szczęśliwie już nie jest zainteresowany tym, co pod balkonem... Ale też go pilnuję :-)
OdpowiedzUsuńPrzeszyły mnie dreszcze, ponieważ w pierwszej chwili myślałam, że nie ma żadnego zabezpieczenia.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)