Miłka dzisiaj rano zastałam w takiej pozycji,
czyli chłodzenie podwozia.
Nawet nie chciał jeść a przecież było chłodniej, niż później.
W jego wypadku to całkowita upadłość przed upałem.
Tak mi patrzył w oczy.
Jakby chciał powiedzieć: pogoda zwariowała?
Nawet nie chciał wyjść na balkon, temperatura po południu 40 stopni, mimo markizy.
Nie może zrozumieć, dlaczego na dworze jest cieplej niż w domu.
Przecież zawsze było chłodniej.
Po południu dostał lód z zamrażarki.
Lecz nie bardzo wiedział co z nim począć.
Lizał, bo coś przypominał temperaturą czekoladowe, które lubi pani
i oczywiście on, w sorbetach nie koniecznie gustuje.
Jednak Drapek w tle, jest w swoim żywiole,
nakręcony niczym ADHD i wreszcie dopieszczony przez wschodzące słońce.
Zdjęcia słabe, bo telefoniczne.
Super tekst i zdjęcia. Bardzo zabawny post. Cudny ten Twój kot. Rozumiem, ja też nie znoszę upałów. Wczoraj leżałam jak kłoda. hahaha
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie. :)
Wszyscy się chłodzą jak mogą :-)
OdpowiedzUsuńBiedne zwierzaki. Nasza Bellusia też dosłownie padała przy takich upałach.
OdpowiedzUsuńLubiła leżeć w brodziku na mokrym ręczniku albo biegła do stawku by ochłodzić się w wodzie.
Pozdrawiam:)