Dokładnie 10.20 wyrwało mnie od śniadania z fotela.
W trybie błyskawicznym wykonałam bieg po aparat.
Czapkę chwyciłam w locie, krzycząc łapać kota, wybiegłam na balkon.
Jak widać pierwsze zdjęcie, takie jak je ujrzałam, bez zbliżeń i z przewodem zaokiennym.
Kolejne po opamiętaniu się, zza niezbyt czystej szyby.
Cudownie się zmieniały.
Na koniec kaligraficzna jedynka.
Na co stawiecie?
Jak dla mnie bardziej żurawie niż gęsi.
Długie nogi i szyje.